Stawiam tutaj taką tezę:
światłoterapia jest najstarszą metodą leczniczą. Skąd to
przypuszczenie? Już u zarania dziejów ludzkości światło
słoneczne było wykorzystywane nie tylko do ogrzewania ciała, ale i
do uśmierzania niektórych dolegliwości. Na początku
instynktownie, a później coraz bardziej świadomie zaczęto
stosować to naturalne źródło zdrowia. Już w starożytności
terapia światłem słonecznym była stosowana, m.in. w Egipcie,
Chinach, Indiach.
Pewien postęp zaistniał pod koniec
XIX wieku; już bardziej świadomie zaczęto podchodzić do zjawiska
leczniczego działania światła słonecznego na organizmy. Osoby
chore np. na gruźlicę lub dolegliwości dermatologiczne wysyłano
na pobyty w górach lub w krajach bardziej nasłonecznionych.
Korzystanie z promieniowania
słonecznego nie było możliwe zawsze i wszędzie. Dopiero
pojawienie się elektryczności pozwoliło na zbudowanie całkiem
niezależnych od przyrody źródeł promieniowania świetlnego, i to
w dodatku promieniowania o określonych parametrach fizycznych,
takich jak barwa, natężenie i inne cechy.
Przełomu dokonał duński lekarz Niels
Ryberg Finsen (nagroda Nobla w 1903 roku za badania i odkrycia w
zakresie światłolecznictwa). To on zapoczątkował serię badań
nad podstawami wpływu światła na organizmy. Był on twórcą
pierwszej lampy łukowej umożliwiającej precyzyjne naświetlanie
określonego fragmentu ciała.
Pojawiły się pierwsze proste
urządzenia, w tym także do zastosowania w warunkach domowych,
emitujące światło z zakresu podczerwieni. Wyniki stosowanych
naświetlań w wielu przypadkach okazywały się na tyle
interesujące, że zaczęły mobilizować do dalszych badań coraz
poważniejsze ośrodki naukowe. Badania te trwają do dziś, a ich
wyniki są podstawą do coraz poważniejszego traktowania
światłoterapii jako pełnoprawnej metody leczniczej.
Równocześnie postępy fizyki,
elektroniki i technologii półprzewodników pozwoliły na powstanie
nowoczesnych, wydajnych i precyzyjnych źródeł promieniowania
świetlnego (lasery niskoenergetyczne, diody LLT), dostosowanych do
potrzeb światłoterapii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz